Przez to ten film to jeden wielki syf, bo cala fabula nie ma zadnego sensu.

Tutaj ujawnia się jedna z wad tej serii, która często pojawia się w filmach, czyli kiedy bohater jest wszechwiedzący, zbyt przewidywalny i wszystko jest od początku zaplanowane, podczas gdy jedna przypadkowa zmiana mogłaby wszystko pomieszać, ale jednak i tak dzieje się tak jak ma. Osadzenie gracza nie w zamknięciu, a wolno latającego po mieście było trochę głupie, bo mógł on zrobić wszystko, jednak warto wspomnieć, że Rigg był tym typem człowieka, który stara się wszystkich uratować bezmyślnie, na własną rękę i z resztą dlatego trafił do gry, więc można to usprawiedliwić. Co do detektywa Strama na końcu to prowadził on sprawę sam, dlatego pojechał sam. Prawdopodobnie nie ma tak w prawdziwej policji, ale w filmach to jest typowe, że policjant działa często sam zamiast wezwać wsparcie, zwłaszcza, że Stram chciał złapać Piłę za wszelką cenę, co z resztą wynika z części piątej.

Chciał nie chciał, ale to jest doświadczony, wykształcony agent. Zarzuty z pierwszego posta są niepodważalne. Tak mogą się zachować tylko ameby umysłowe. Wiele scen w tym filmie, jak i w poprzednich jest skrajnie idiotycznych - choćby nieostrożne "badanie" arsenału Jigsawa przez "techników policyjnych".
Mnie najbardziej ciekawi, że policja nie sprawdziła wcześniej budynku, który był na zdjęciu z Jigsawem!!! Dopiero pod koniec agent zapytał o to jego byłą żonę. To już po prostu przekracza granice, nawet kretyn z inteligencją 4-5 latka by to sprawdził na samym początku.
Wiele można wybaczyć filmom akcji, ale to...